środa, 15 czerwca 2016

Walia- Snowdon, czyli góry w Parku Narodowym Snowdonia, trochę morza, owiany legendą potrójny most i zjawiskowy wodospad.


Życie bywa zmienne, nasze plany również. Wiadome jest, że można planować, a czasami los płata różne psikusy i trzeba te plany modyfikować. Żyjemy jak żyjemy, mało mamy dni, któe możemy razem spędzić, jednakże, gdy takie są, wykorzystujemy je na maksa. Pomysł na ten weekend od dawna był, plan spędzamy go w Lake District na rowerach. Lecz pogoda w kratkę, a i na ostatnią chwile jak się okazało noclegów na skromną zaspobność naszych portfeli po prostu brak w tym parku.
A, że podczas pobytu w naszych pięknych Tatrach łykneliśmy wspinaczkowego bakcyla, to wiadomo, Myśli zaczynają zataczać kółka wokół górskich szczytów. Kiedyś górskie wspinaczki nieosiągalne dla nas teraz stały się bardziej osiągalne. Nie potrafiłam sobie wyobrazić całodniowego łażenia i to łażenia pod górę. Teraz nieśmiało, ale z olbrzymią chęcią ciągnie nas w góry. Jedziemy do Snowdoni, po przestudiowaniu paru stron internetowych, Snowdon mieścił się w zasięgu naszych możliwości. No i pojechaliśmy do Walii.
Cały tydzień zimno, w BBC zapowiadają niby poprawę pogody, ale nie ma co wierzyć. Przygotowania na wielkie angielskie ulewy, i trochę lata. A tu lato nas zaskoczyło, i słońce, i upał (!!!) w stu procentach.
Kierunek w nawigacji - Llanberies




Kolejka ze Snowdonu










Do wyboru mamy trzy parkingi:
  • Droga A4086, na przełączy Pen-y-Pass, bezpośrednio przy wejści na dwal szlaki prowadzące na Snowdon. Najmniejszy i naszybciej zapełniający się, godzie w sobote o godzinie 10 rano możemy sobie tylko pomarzyć o wolnym miejscu. Jeśli się uda zdobyć miejscówkę, to płacimy 5 funtów za dzień. 
  • Nant Peris- duży parking, dobrze oznakowany i położony bezpośrednio przy drodze A4086, gdzieś po środku między Llanberies i parkingiem na Pen-y-Pass. 5 funtów za auto za dzień. Kursują z niego autobusy do przystanku przy wejściu na szlak na Pen-y-Pass. Przejazd 1,5 funta od osoby
  • Llanberies- centrum, największy, cena ok 5 funtów, też kursuje bus do Pen-y-Pas też za 1,5 funta. Uwaga ostatni bus odjeżdża ok 17.50, pózniej możemy podwiezć sie taxi za 8 funtów

Nam się udało znalezć miejsce w Nant Peris. Wesoły busik pełny "hippsterów" podwozi nas do wejścia na szlak. Tam mamy wybór:

  • dla początkujących trasa Miners' Track, malownicza, w miarę łatwa i dość długa
  • dla zaawansowanych PYG Track



Sobota

Snowdon na dwa sposoby


Idziemy "drogą górników" czyli Miners' Track. Początkowy odcinek trasy jest praktycznie płaski. Ścieżka wysypana kamyczkami łagodnie pnie sie w górę, ładne widoki i góra do zdobycia przed nami. Docieramy do jeziorek i ruin budynków górniczych. Przy jeziorku robimy przerwe i bezczelnie moczymy nogi w zimnej wodzie. Za ostatnim jeziorem zaczyna sie właściwy szlak, kamienie tworzą schody, i tak w grórę maszerujemie stopień za stopniem. Na paru odcinkach, zchody zanikają, a wspinamy się po dość stromych skałach, technika dowolna. Ścieżka praktycznie do samego końca podobna tylko otoczenie i perspektywa się zmienia i z każdą minutą krajobraz uświadamia jak wysoko już udało nam się wdrapać. Na ostatnim odcinku ścieżka skręca w lewo i tez po lewej coraz wyraśniej widać szczyt "obkejony" ludzmi. Przy skręcie w lewo, dzwięk lokomotywy przypomina, iż na tą górę wcale nie trzeba się wdrapywać, można za to wjechać kolejką!
Docieramy do szczytu o własnych nogach i siłach. A tam tłumy jak na krupówkach w sierpniową słoneczną niedzielę. Zresztą te tłumy towarzyszyły nam przez większość trasy, ale jakoś nie zwracaliśmy na innych szczególnej uwagi, po prostu byli, jedni przed nami inni za nami. Było nawet paru biegaczy z numerkami przyczepionymi do koszulek, którzy swobodnie nas mineli i pobiegli sobie dalej pod "górkę". Ale na szczycie to już co innego. I co ciekwaego odkryliśmy. Nasza wspinaczka pt. "po prostu wspiąć się i zdobyć najwyższy szczyt Walii" jest niczym szczególnym, a może wręcz czymś przeciwnym- dziwnym, bo takim bez celu. Na szczyt nasi wspótowarzysze wyprawy wspinali się, a bo to zbiórka pieniędzy na cele charytatywne, a bo grupa wpsierająca walkę z rakiem, a bo to bieg 1000 metrów między morzem a szyczytem, a to wieczór kawalerski/panieński itp. Już samam nie wiem czy Anglicy dla celu zdobycia szczytu samego w sobie nie wspinają sie? W każdym bądz razie było tam wesoło, a najbardziej rozbawiła mnie kolejka, w której trzeba było odczekać ładne parę minut do samego szczytu ze złotym znaczkiem wmurowanym w kamienny słupek.
Na szczycie oczywiście mały odpoczynek i posiłek. Chwilę podziwiamy widoki, a pózniej bujamy w obłokach - dosłownie, cała góra szczelnie osłoniła się białą chmurą i widoczność spada do zera.
Dla poczieszenia i wygody, znajdziemy tu toalety, bar z ciepłymi przekąskami i napojami, sklep z pamiątkami, no i stację kolejki.

Zejście: decydujemy się na zejście najprostrzym szlakiem, wiodącym wzdłuż torów kolejowych. Jest łatwy i najdłuższy. Bardzo wygdnie się nim schodzi, jest to już fajny i miły spacerek, długi spacerek. Po drodze znajduje sie mała jadłodajnia z toaletami. Przystanek na jedzenie i idziemy dalej. Kończymy wyprawę w samym Llanberies. Udaje nam się złapać autobus, mimo, że nie powinie już kursować, szczęście początkujacych. Docieramy na parking i wyruszamy w podróż do hotelu, nad morze tym razem:)




Niedziela

wycieczka samochodowa

1. Plaża w  Aberdovey
Niedziela wita nas słońcem i ciepłym, letnim powietrzem. Wow to takie rzeczy się zdarzają w Anglii? No tak jesteśmy w Walii. Nocowaliśmy w malutkiej nadmorskiej miescowości Aberdovey. Polecić ją można, każdemu, kto marzy o wylegiwaniu sie na miękkim piasku. Idealne miesce, ciche, spokojne. Przed wyruszeniem w dalsza drogę skusiliśmy sie na spacer brzegiem morza.

2. Trasa widokowa między Machynlleth a Llanidloes
Opuszczamy urocze Aberdovey, udajemy się na trasę widokową z miejscowości Machynlleth do Llanidloes. Znajduje się tam punkt widokowy z przepiękną panoramą na góry Snowdonii. Osobiście tą trase przejechałabym jeszcze raz ale w odwrotnym kierunku, aby mieć panorame ciągle przed sobą.

3. Z wizyta na tamie niedaleko miejscowości Severn
Jadąc powyższą trasą dojeżdżamy do jeziora Llyn Clywedog, przy ktorym znajduje się tama, można pod nią zajechać, tak jak my zrobiliśmy. Zjaz nie jest oznakowany, trzba uważać i wypatrywać z drogi B4518 zjazdu.

4. Devil's Bridge, wodospad, Jacobs Ladder i Robber's Cave

Docieramy do głównego punktu wycieczki. Zaplanowanej wcześniej krótkiej trasy pieszej- widokowej.

Najpierw za 1 funta wchodzimy do miejsca, które nazwano PUNCHBOWL & TREE BRIDGES, któciutka trasa prowadzi schodami do podnurza trzech mostów, wybudowanych jeden na drugim,drugi na trzecim. Pierwszy wybudowano dawno temu, podobno, według legendy przez samego diabła. Historii można posłuchać z automatu, znajdującego się na ścieżce. Pierwszy most miał służyć pieszym, następni ena nim wybudowano kolejny, który służył też powozom, a nad nimi w pózniejszym czasie wybudowano trzeci most, którym możeby przedostać się na drugi brzeg przepaści do dziś. Całość tworzy specyficzną konstrukcję. U stóp mostów znajdują się dwie skalne niecki o złotawo- srebnym kolorze, wydrążone przez szybki nurt rzeki, woda tam tworzy charakterystyczne wiry.

Wracamy do wyjścia, po drugiej stronie drogi i mostu, jest wejście na NATURE TRAIL, WATERFALLS & TREE BRIDGES. Wejście jest płatne i musimy zapłacić 2,75 funta za osobe.
Przyznaję, że pore roku wybraliśmy idealnie na odwiedzenie tego miejsca. Na poczatku mamy kolejną okazje podziwiac potrójny most z drugiej strony, dalej mamy widok na otuloną zielenią dolinę, ubarwioną fioletowymi kwiatami rododendronów. Miejsce idealne na wiosenny romantyzm, stopniowo zchodzimy w dół doliny, docieramy do punktu widokowego, gdzie z drewnianej, zadaszonej altany możemy podziwiać z oddali 90 metrowy wodospad, tworzący kilka kaskad. W paru słowach wygląda jak biała smuga przecinająza pionowo zielony gąszcz. Dlaej czeka nas JACOBS LADDER- kolejna atrakcja na tej krótkiej przechadzce. prawie pionowe betonowe schody, z niebywale wysokimi i stromymi stopniami. Patrzác w dół można odnieść wrażenie, iż za chwile będziemy schodzić po drabinie. Widok przyprawia o zawrót głowy,miękkie kolana i drżące nogi. Na dole przechodziąc przez półkolisty most przekraczamy rzekę i zaczynamy z kolei wspinaczkę w górę. Docieramy do punku widokowego znajdującego się na wyciągnięcie ręki, bezpośrednio przy strumieniu wodospadu, w tzw. Robber's Cave (jaskinia złodzieja) Tam tez na tablicy umieszczona jest historia tego miejsca i jego nazwy. Jaka łatwo się domyślić miejsce to służyło kiedyś pewnemu złodziejowi za kryjówkę.

5. Aberystwyth
Będąc wiąż w małej odległości od morza, zaglądamy na podwieczorek do miejscowości ABERYSTWYTH. Ładna, zadbana walijska miejsowość nadmorska. Typowa z deptakiem i molo. Przy samym brzegu znajdują się imponujące budynki pierwszego założonego w Walii uniwersytetu. Najsłynniejszym absolwentego jest Książe Karol. 

Dzień dobry! To my znowu na szlaku:) rozbiegówka- Miners' Track


Co to za śnieżne smugi

Cel po środku

Ruiny dawnych górniczych budynków

taki widok zotawiamy za plecami

A nie wspominałam, byli tacy co łóżko wnosili, w szczytnym celu - na górze pan przebrany w piżamię zbierał pieniądze na jakiś cel charytatywny

Widok ze Snowdona na jezora i nasz szlak
Kanapki w najwyższym punkcie Walii
Szczyt Snowdon w godzinach szczytu;)


Aberdovey

Aberdovey- widok z okna hotelowego pokoju


Hotelik- nasza noclegownia

Trasa widokowa

Przy tamie
Trzy mosty

Punchbowl

Panorama doliny przy Devil's Bridge


Jacob's Ladder
Devil's Bridge Waterfall


Molo w Aberystwyth
Zachód słońca w Aberystwyth
Panorama z uniwersytetem w Aberystwyth

































Brak komentarzy:

Prześlij komentarz